Z życia toruńskich nastolatków

Forum dla wszyskich, którzy są toruńskimi nastolatkami=)

Ogłoszenie

Od dziś każda osoba zarejestrowana posiada WŁASNY UNIKALNY TEKST. Wystarczy wpisać swój nick, aby go zobaczyć ;).

#1 2008-01-10 15:52:16

zuztolla

Administrator

Zarejestrowany: 2008-01-08
Posty: 92
Punktów :   

Radosna twórczość

Tu zapisujemy swoje bazgroły
z języka polskiego:)



Pomiędzy śmiercią


Nigdy tego nie zapomnę:

Żyłam spokojnie, w małym miasteczku Kayo. Było tam wiele małych, kamiennych domków ze słomianymi dachami i małymi okienkami z grubego szkła wyrabianego z morskiego piasku. Po środku wioski stał niewielki targ z 6 przegródkami: na zawsze świeże warzywa, na dorodne i soczyste owoce, na pieczywo zawsze chrupkie ,po które zawsze chodziłam wcześnie rano, przegródka na lniane lub ciepłe ubrania, na tanie bursztynowe ozdoby i słodycze wyrabiane z słodkiego pyłku i miodu. W części południowej mieściła się mała szkoła zrobiona z drewna. Codziennie wcześnie rano oglądałam dzieci biegnące do szkoły piaszczystą dróżką i podśpiewujące wesoło o tym jak nauka sprawia im radość. Sama również tam chodziłam ,ale gdy dorosłam nie mogłam spać do południa. Przyzwyczajenie kazało mi chodzić do szkoły. Skoro tak wcześnie wstaję mogę popatrzeć jak około godziny ósmej dzieci biegną w poszukiwaniu nauki.
Miasteczko ,które opisuję znajdowało się na morskiej skałce. Co dzień gdy szło się na łąkę lub plażę można było usłyszeć pieniące się fale ,albo poczuć delikatny zapach jodu. Orzeźwiająca bryza
była wspaniała na letnie upały ,a mieszkańcy części północnej mieli okazje czuć morskie powiewy całymi dniami.

Nasz mały domek nie był okazałą budowlą; w środku był nieduży hol, pękata od naczyń kuchnia, salon w odcieniach zieleni z brązowymi kanapami i kolorowymi pledami i dwa pokoje: jeden zajmowała moja babcia Kamila. Miała włosy zawsze splecione w długi, szary warkocz. Duży zagięty nos i okrągłe, brązowe oczy dodawały jej twarzy charakteru. Nie była osobą zbyt odważną ani ładną ,ale miała złote serce. Potrafiła wyczuć kiedy jest komuś smutno i dać mu jasny promienny uśmiech kiedy tylko tego potrzebowałeś. Drugi pokój zajmowałam ja: osiemnastoletnia dziewczyna o blond włosach i granitowych oczach. Ubierałam się w ciasne, dostosowane bluzki z bufiastymi rękawami ,najczęściej białe i czerwone. Mój pokój ozdabiała morska tapeta w granatowe paski. Stało tam duże łóżko z białą pościelą, sękata komoda z moimi ubraniami, biurko z lampką w kształcie muszelki i dwa zielone krzesła. W sumie: moja mała przestrzeń.

Mój dzień wyglądał mniej więcej tak: po wybiciu godziny 8.00 wychodziłam z domu po świeże bułki ,aby Kamila miała co zjeść wraz ze mną. Gdy wracałam pół godziny później często już nie spała i siedziała już przy stole czekając na śniadanie. Przygotowawszy śniadanie i zjedzenie go wraz z babcią wybierałam się na plażę lub łąkę i tam spędzałam większość dnia. Babcia nie widziała mnie kiedyś aż osiem godzin kiedy to siedziałam na plaży i zbierałam muszelki.

Moje życie było cudowne, ale do pewnego czasu:

Pewnego dnia wstałam wyjątkowo wcześnie ,bo aż około szóstej. Pomyślałam ,że skoro babcia Kamila jeszcze śpi mogę się ubrać i pójść na łąkę nazbierać pachnący bukiet polnych kwiatów na stół w kuchni. Wychodząc z domu zamyśliłam się: cała wioska była pusta ,a wokół mnie było bardzo cicho. Nawet codzienne fale były cichsze niż zwykle. Niebo było ciemne i pokryte burzowymi chmurami, ale nie słyszałam grzmotów. Wydało mi się to podejrzane: w końcu w naszym miasteczku rzadko spotykana była burza, co najwyżej mały deszczyk. Przyspieszyłam kroku ,bo poczułam zimny powiew ,który nieco mnie wystraszył. Jednak gdy doszłam do celu mojej wyprawy przeżyłam szok- nie było już łąki: zniknęła soczysta zielona trawa i barwne, pachnące kwiatowe dywany. Zastałam kilka postrzępionych kępek szarawych źdźbeł. Przerażona nie wiedziałam co się stało. Kto mógł to zrobić? Nasze dzieciaki? Nie. One kochały tą łąkę. Więc kto? Zerwałam sie i pobiegłam do wioski. Musiałam komuś powiedzieć o tym co się stało. Może babcia będzie wiedzieć. Ale gdy dobiegłam na plac zastałam straszliwy widok: ludzie ubrani w byle jakie ubrania wybiegali z domów z walizkami i dziećmi. Mali ludzie byli przerażeni, płakali. Dzieciaki biegły z walizkami do wielkiej bryczki ,a rodzice zalani byli łzami. Boże, co się dzieję?! Podbiegłam do jakiejś kobiety w ciemnym kapeluszu.
- Co się tutaj dzieję?!-
- Emigracja, złe wojska najeżdżają naszą wioskę! Ratuj się Kody, jesteś jeszcze młoda! Jedź z dziećmi!- Krzyknęła do mnie
- Nigdy! Nie bez babci!- Odkrzyknęłam jej.

Wiedziałam co mam robić. Musiałam jak najszybciej dostać się do domu. Babcia jest w niebezpieczeństwie. Jak to się stało?! Jak mogło do tego dojść?! Dobiegłam wreszcie do domu ,ale przed drzwiami usłyszałam dziwne odgłosy. Słyszałam niski, męski głos grożący Kamili. Nagle przez okno wyleciała nieduża walizka babci. I usłyszałam:
- Kody, biegnij do bryczki! Uciekaj! Nie przejmuj się mną!-. Później mężczyzna zakneblował jej usta toteż nic już nie usłyszałam. Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu za ramie.
- Choć wreszcie!- Była to moja znajoma Paula. Miała roztargane włosy i załzawione oczy. Miała na sobie jakąś granatową bluzkę i żółte spodnie.
- Ale... babcia-. Jednak ona nie słyszała już tego. Chwyciła mnie za ramię tak mocno ,że nie mogłam się zatrzymać. Biegłyśmy razem przez plac. Miałam czysty umysł, widziałam tylko jasne światło. Kiedy dobiegłyśmy do bryczki, Paula szybko wepchnęła mnie do niej i sama wsiadła. Strzelił bat i zaczęłyśmy odjeżdżać. Zobaczyłam nasz mały domek w płomieniach.
- Babciu!- Rozpłakałam się. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach.

Nie miałam już życia. Właśnie opuściłam moją rodzinę, przyjaciół, dom. Zobaczyłam jak ludzie wymachują rękami i żegnają sie ze swoimi pociechami może i na zawsze. I właśnie wtedy poczułam ciepły uścisk. Odwróciłam sie i zobaczyłam Teda- mojego chłopaka. Boże, on żyje! Uściskałam go gorąco tak jak on mnie.
- Jak to możliwe, że...-
- Nic nie mów! Ważne ,że jesteśmy razem- powiedział spokojnie mój ukochany.
Przez resztę podróży Ted opowiadał mi wszystko to co wiedział na temat tego co się stało:
Wojska Złych Stanów chcą zagarnąć całą zatokę morską i zdobyć nowych niewolników.
Podróż trwała długo i w końcu zastał wieczór. Kiedy Paula i Ted już zasnęli spojrzałam przez okno na widok; ciemne wzgórza. W oddali widziałam blade światełka. Pomyślałam ,że tam zmierzamy ,więc zaczęłam budzić przyjaciół. Okazało się ,że myślałam dobrze: to był cel naszej podróży. Wjechaliśmy przez starą bramę do małego miasteczka. Z tego co zdążyłam zapamiętać widziałam wysokie ,kamienne budynki z jarzącymi się światłami w środku. A nasza bryczka jechała po kamiennej drodze. Na ulicach było pusto. Przejeżdżając ujrzałam drewniany targ ,który był zniszczony i rozpadający sie na naszych oczach. Nie zauważyłam żadnych roślin ani ozdób. Tak jakby nikomu na nich nie zależało.

Nagle bryczka szarpnęła i zatrzymaliśmy się. Zaczęło się robić dość głośno. Spojrzałam ciekawa w okno: zatrzymaliśmy się przed starą karczmą z szyldem ”Dobra Polędwica”. Wyglądała obskurnie.
- Ej tam! Wysiadać!- Krzyknął do nas kierowca. Wstałam i poszliśmy z Tedem i Paulą na zewnątrz. Kiedy wreszcie się wydostaliśmy byliśmy cali spoceni i „wymięci”. Przed nami stało pełno dzieci i nastolatków zmęczonych i jeszcze płaczących. Było nas około trzydziestu. Przed nami stanęła gruba kobieta w czerwonym płaszczu. Miała czarne, kręcone włosy i niebieskie oczy. Wyglądała na poważną osobę.
- Witajcie! Jak wiecie sytuacja w kraju nie jest dobra. Ale wy nie musicie tego wiedzieć. Powiem wam najważniejsze dane. Od dziś zamieszkacie tutaj. Mniejsze dzieci mogą liczyć na nasze wsparcie. Za około tydzień zaczniecie chodzić do szkoły wraz z waszymi starszymi kolegami ,którzy jeszcze się uczą. Osoby z ukończonym wiekiem 18 lat będą pracować w karczmie po 3 godziny dziennie i będą zarabiać po sześć pensów za godzinę. Możecie również znaleść inną pracę i zarobić na mieszkanie. Dzieci będą do ukończenia pełnoletności mieszkać tutaj. A więc podzielcie się na grupy. -
Wiedzieliśmy ,że musimy się rozdzielić, bo Ted miał dopiero siedemnaście lat ,a Paula szesnaście. Poszłam jako jedyna do grupy dla dorosłych czując się głupio. Później okazało się ,że młodszą grupę podzielono: pierwsza pojechała kilometr dalej do innej karczmy ,a druga zamieszkała w „Dobrej Polędwicy”. Najgorsze było to ,że moi przyjaciele ,byli w pierwszej grupie. Zostałam sama.
- Dobrze! Podzielcie się na 3 grupy! Trzeba zająć pokoje!- Oznajmiła kobieta. Natychmiast zrobiło się zamieszanie i po pięciu minutach były już trzy zgrabne grypy po pięć osób. Pani zaczęła wręczać grupom klucze do pokoju. Kiedy po przepychaniach i jękach ,zrobiło się cicho kobieta zwróciła się do mnie.
- Oto klucz dla ciebie. Mam nadzieję ,że nie czujesz się zawiedziona-. Kobieta spojrzała na mnie pytająco.
- Nie ma problemu!- odchrząknęłam jej szybko. Wzięłam szybko walizkę i pobiegłam na górę.

Atmosfera w korytarzu przypominała wywieszkę świadczącą o śmierci całego świata: dzieci nadal płakały i pociągały nosami. Udałam się do pokoju numer 18, znajdował się na końcu korytarza. Drzwi były duże i sękate. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam pokój z białymi ścianami. Było tam tylko jedno, nieduże okienko. Spostrzegłam małe, stalowe łóżko z pierzową pościelą. Znajdowała się tam też brzydka, plastikowa szafa i stalowe, zardzewiałe krzesełko. Jednym słowem: mój nowy dom. Ta myśl wcale mnie nie pocieszała. Postanowiłam się rozpakować; to pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy. Zobaczyłam w walizce kilka bluzek i spódnic, dwie pary spodni, woreczek z bielizną i kilka moich ulubionych przedmiotów: mój ukochany naszyjnik z jasnym bursztynem ,który dostałam od babci mając 10 lat, starą Księgę Ziół ,której babcia zabraniała mi dotykać, zeszyt i kredki ,którymi tworzyłam piękne pejzaże ( wszyscy mi zazdrościli ) ,a na samym dnie: mały mlecz. Przypomniała mi sie wioska stojąca w płomieniach i... babcia Kamila. Nie miałam czym płakać ,czym wyrazić uczucia. Moja babcia nie żyła, a ja byłam od niej oddalona o kilka tysięcy kilometrów.

I tak zaczęło się moje nowe życie. Codziennie rano wstawałam i chodziłam na trzy godziny do pracy w karczmie. Najczęściej zmywałam ,albo sprzątałam. Resztę dnia próbowałam spędzić owocnie. W karczmie nie dostawaliśmy zbyt dużo jedzenia ,więc postanowiłam suszyć maliny i jeżyny z tutejszego lasu. Zbierałam też kwiaty i dodatkową wodę ze źródełka. I właściwie w lesie spędzałam większość czasu, jedząc maliny i inne smakołyki. Jednak nie byłam szczęśliwa. Myślałam o wiosce, o moim dawnym życiu. I martwiłam się: co się stało z Tedem i Paulą? Nie miałam z nimi kontaktu od 3 tygodni. Tęskniłam za miłym całowaniem i tuleniem się do męskiego ramienia mojego chłopaka i babskimi pogaduszkami z dziewczyną.

Pewnego ranka wstałam dość późno ,bo aż o 9.00. Na szczęście była to niedziela i nie pracowałam w karczmie tego ranka. Postanowiłam znaleść moich przyjaciół. Wyruszyłam po zjedzeniu szybko zrobionej kanapki. Szłam zamyślona przez drogę i spoglądałam na ludzi spokojnie przechadzających się po uliczkach miasteczka. Zastanowiłam się przez chwilę gdzie mogli pójść; do parku. Uwielbiają przyrodę prawie tak bardzo jak ja. Więc przyspieszyłam kroku. Po pięciu minutach znalazłam się na miejscu. Rozglądałam sie na lewo i prawo ,aby sprawdzić czy tu są.

Nagle mój wzrok skierował się na jedną z ławek: siedzieli tam Paula i Ted całując sie namiętnie. Ona obejmowała go za plecy on zaś masował jej tył głowy. Wyglądało to strasznie! Myślałam ,że ja uduszę. Nagle przerwali ,a Paula zobaczyła mnie. Zrobiła do mnie dziwną minę jakby chciała mi w ten sposób zrobić na złość. I dalej zaczęli się całować. Tego było już za wiele! Pomyślałam „Nigdy więcej nie chcę cię znać Ted! I pomyśleć ,że planowałam z tobą przyszłość”. Pobiegłam do lasu czując ,że na niczym mi już nie zależy. Straciłam chłopaka, straciłam przyjaciół i rodzinę. I znowu się rozpłakałam. Płakałam tak długo ,a uspokoiłam się po jakiejś godzinie. Miałam ochotę się powiesić. Chyba w bliskie  przyszłości to zrobię...


Diamenty- podobno najlepsi przyjaciele... ;(

Offline

 

#2 2008-01-14 14:39:21

alton

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-01-12
Posty: 25
Punktów :   

Re: Radosna twórczość

jak będę miała czas to przeczytam!
; ]]


Żyj chwilą .

; ]]

Offline

 

#3 2008-01-21 19:02:53

B!R!^?

Użytkownik

7356215
Call me!
Zarejestrowany: 2008-01-09
Posty: 106
Punktów :   

Re: Radosna twórczość

UuU ile do czytania ;p
puzniej poczytam !

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.vae-victis.pun.pl www.narutooldwar.pun.pl www.2lo.pun.pl www.kingsage-hellsing.pun.pl www.poke-land.pun.pl